Zaatakowała ich duża grupa
wampirów. Znowu. Nic dziwnego, wampiry słynęły z tego, że były
mściwe. Jeśli zadarłeś z którymś z nich, zadarłeś ze
wszystkimi. A oni całkiem niedawno wymordowali sporą grupę
pijawek. Teraz jednak przeciwników było więcej, ponad dwunastu.
Dodatkowo otoczyli ich ze wszystkich stron.
Nocni Łowcy szybko dobyli
swojej broni i stanęli plecami do siebie gotowi na atak.
Pierwszy zaatakował
barczysty, blondyn o kwadratowej szczęce. Rzucił się na Jace'a,
jednak Nefilim był szybszy. Zrobił unik i zatopił ostrze sztyletu
z jego plecach.
Kolejne pijawki przystępowały
do ataku. Kilka pierwszych wampirów zastało poczęstowane wodą
święconą, która natychmiast wyżerała dziury w ich bladych
ciałach. Reszta ginęła od serafickiej broni.
Po kilkunastu minutach
zaciętej walki zostało tylko pięć pijawek a ciała Nocnych Łowców
zdobiły liczne, krwawe ślady walki.
Na Clary rzuciła się
wampirka z krótkimi, czerwonymi włosami. Fray zeszła z linii jej
ciosu, zbijając w dół jej pięść. Podziemna zaatakowała
ponownie, była niska, ale bardzo silna. Pchnęła Clary i ta
zachwiała się. Zanim odzyskała równowagę poczuła bolesne
ukłucie z udo.
Jace właśnie wyciągnął
krótki nóż z serca wampira z którym walczył. Kątek oka
dostrzegł, że Clary osuwa się bezwładnie na ziemię.
„No pięknie. Czy ona nie ma
kiedy mdleć? Powinniśmy ją chyba lepiej karmić”- pomyślał.
Dziewczyna wampir z czerwonymi
włosami krzyknęła coś do pozostałych i zaczęli uciekać.
Nocni Łowcy zmęczeni walką
i zmartwieni stanem Clary, darowali im tym razem życie.
Wayland podbiegł szybko do
nieprzytomnej przyjaciółki. Gdy dotknął jej ramienia, zamarł
zdziwiony. Ona nie tylko zemdlała. Była sparaliżowana. Wszystkie
jej mięśnie były napięte. Jedynie płuca się poruszały lekko
falując. Jej serce biło bardzo słabo i wolno.
Przez chwilę próbował ją
ocucić, ale bez skutku. Wziął ją więc na ręce. Rodzeństwo
Lightwood wykończone walką nie zadawało żadnych pytań. Wszyscy
widzieli że Clary była nieprzytomna. Zadawanie pytań, na które i
tak nie usłyszy się odpowiedzi było w tamtym trudnym momencie
zupełnie bezsensowne.
Gdy tylko winda Instytutu
zatrzymała się z części mieszkalnej Alec pobiegł do biblioteki
po Hodge'a. Reszta udała się do sali szpitalnej. Jace powoli się
męczył niosąc Clary w ramionach, jednak nie był typem człowieka
który łatwo się poddaje. Isabelle, która również była twarda i
nieustępliwa, próbowała powstrzymać się od utykania. Noga, która
zaledwie dwa dni temu opuściła gips, została tego wieczoru na nowo
poturbowana, bolała.
Gdy wyszli z foyer i zaleźli
się w słabo oświetlonym korytarzu, Clary odzyskała przytomność
a paraliż jej ciała powoli ustępował. Było jej zimno, więc
wtuliła się w ramiona Jace'a, wyjątkowo przyjazne i opiekuńcze
zważając na jego charakter.
Po kilku minutach znaleźli
się w sali szpitalnej. Izzy dokuśtykała do szafki z medykamentami.
Połknęła proszki przeciw bólowe i wyjęła lód w aerozolu. Z
ulgą pokryła bolące miejsce warstwą spreju.
Jace delikatnie położył
Clary na szpitalnym łóżku. Jej oczy gwałtownie się otwarły,
oddech przyspieszył, wyglądała na przerażoną.
-Aaaaa. Zabierz mnie stąd! -
zaczęła krzyczeć i próbowała wstać. - To parzy! PARZY! Jace to
boli!
Chłopak błyskawicznie usiadł
obok niej i położył ją znów. Wierzgała rękami i nogami,
próbując mu się wyrwać, więc przytrzymał ją za ramiona, wciąż
przyciskając do materaca. Zacisnęła powieki a jej usta wykrzywiły
się w grymasie bólu.
-To BOLI !! Pomocy!! -
krzyknęła głosem przepełnionym cierpieniem i zaczęła machać
rękami jakby próbowała się przed kimś bronić. - Ratunku, one
mnie wykończą !!
Jace z trudem parzył na jej
cierpienie, nie mógł jednak i nic zrobić i to było o wiele
gorsze.
Drzwi do sali otworzyły się
gwałtownie, i z hukiem uderzyły o ścianę. Hodge podbiegł do
łóżka Clary, która wciąż krzyczała i rzucała się. Alec
poszedł do swojej siostry, żeby pomóc jej dojść do swojego pokoju. Jednak zatrzymał go głos nauczyciele proszący by zostali
i pomogli.
-Ma gorączkę, zimne poty i
dreszcze – wyliczał mężczyzna pochylając się nad rudowłosą.
Rzeczywiście był cała mokra
i gorąca. Jej drobne ciało trzęsło się bez przerwy.
-Co się stało? - zapytał
Hodge. - Czy ugryzł ją demon? Ma jakieś ślady?
-Nie było tam demonów.
Zaatakowały nas wampiry... - powiedział Alec.
Jace dostrzegł na jej
spodniach, powyżej kolana bardzo niewielkie rozcięcie.
-Tutaj – wskazał
powiększając dziurę nożem.
Ich oczom ukazał się
opuchnięty ślad jakby po igle.
-Co to jest, na Anioła ?
-zapytał Jace coraz mniej rozumiejąc.
Clary znów straciła
przytomność. Jej ciało znów uległo sparaliżowaniu, mimo to
wciąż delikatnie się poruszało wstrząsane dreszczami.
Gdy jej krzyki i prośby o
pomoc ustały w pomieszczeniu zapanowała cisza. Hodge wyjął stelę
i narysował runę na nodze dziewczyny. Znak wyglądał jak okrąg
wpisany w kwadrat. W środku okręgu nauczyciel narysował
skomplikowany wzór przypominający rozetę.
-To runa wyjawiająca. Dzięki
niej dowiemy się co jej dolega – wytłumaczył.
Zanim skończył zdanie na jej
skórze obok znaku i rany pojawił się wyraz.
Strzykawka
Młodzi Nocni Łowcy
przyglądali się temu w osłupieniu. Nigdy wcześniej nie widzieli
czegoś podobnego.
Wyraz zniknął zastąpiony
przez następny. I tak w kółko.
Jad
Demona
Dolor
Z
Czarem
Tęsknoty
-Typowe
objawy jadu tego demona. I jeszcze te majaki – powiedział Hodge. - Dolor znaczy po
łacinie cierpienie i rzeczywiście jest to bardzo bolesne. Silny i
niebezpieczny jad, ale bezpośrednio nie zabija. Sporządzę
lekarstwo. Jace, Isabelle przykryjcie ją grubym kocem i róbcie
zimne okłady na czoło żeby zbić gorączkę. Jeśli odzyska
przytomność, próbujcie ją uspokoić i nie pozwólcie jej się
zbyt dużo ruszać ani wstać. Izzy dasz rade? - zapytał i otrzymał
odpowiedź w postaci kiwnięcia głową. Zaczął kierować się do
wyjścia. - Alec chodź ze mną. Przyda mi się pomoc.
Clary odzyskała świadomość.
Słyszała równomierny oddech i delikatne stukanie w drewno.
Jej ciało było całe
obolałe, zwłaszcza prawa noga. Umysł pracował ociężale i wolno
trawił fakty. Jej powieki były niesamowicie ciężkie, ale w końcu
zdołała je otworzyć. Stukanie w drewno ustało, usłyszała coś
jak zgrzyt materaca. Zamrugała kilkakrotnie, bo wszystko dookoła
było rozmazane. Gdy obraz przed jej oczami wyostrzył się zobaczyła
nad sobą zamyśloną twarz Jace'a. Prawą rękę, zgiętą w łokciu
trzymał przy ustach i delikatnie skubał górną wargę. Jego
spojrzenie było jak zawsze przenikliwe, ale można w nim było
zobaczyć nutkę zaniepokojenia.
-No nareszcie. Już miałem
zamiar cię całować żebyś się w końcu obudziła, Śpiąca
Królewno – powiedział opuszczając rękę i wykrzywiając prawy
kącik ust w uśmiechu.
Clary rozejrzała się
dookoła. Byli sami w sali szpitalnej. Na swojej szafce przy łóżku
dostrzegła szklankę wody i kubek zapewne z lekarstwem od Hodge'a
Zaczęła siadać, by się napić, bo w gardle miała pustynię, ale
szło jej bardzo niezdarnie. Jace w sekundę znalazł się przy niej
i pomógł.
-Jak długo byłam
nieprzytomna ? - zapytała lekko zachrypniętym głosem.
-Tak długo, że teraz muszę
zadzwonić do Cichych Braci i jednak zrezygnować z tego miejsca w
Cichym Mieście – odparł Jace.
-Jakiego miejsca ? - zapytała
Clary lekko zdezorientowana.
-No, miejsca pochówku
oczywiście – odpowiedział Jace i w jego głosie można było
wyczuć nutkę rozbawienia.
-Wow. Zamówiliście mi
miejsce pochówku w Cichym Mieście. Jesteście tacy mili i
wielkoduszni – odparła Clary, ale przez wciąż słaby głos jej
sarkastyczny ton nie wyszedł najlepiej.
-Zawsze do usług –
powiedział Jace sztucznym tonem dżentelmena.
Usiadł na brzegu jej łóżka
i bez słowa podał jej kubek. Tym razem lekarstwo był bardzo gęste
i miało kolor bordowy. Clary skrzywiła się niechętnie, ale wzięła
od niego kubek i pociągnęła duży łyk.
-To smakuje jak … - chciała
powiedzieć, ale Jonathan jej przerwał.
-To, że powiesz jak to
smakuje, nie sprawi, że będzie smakowało lepiej. Nie mów, nie
jadłem jeszcze śniadania, a jestem głodny i chce to zrobić.
-Dobra, ale powiedz mi jak
długo byłam nieprzytomna.
-Prawie 40 godzin.
-Jakie dokładne dane –
odparła nie dając po sobie poznać jak bardzo ją to zszokowało.
-Liczyłem każdą sekundę
męki bez ciebie – odparł tradycyjnie z sarkazmem.
-Co się dokładnie stało?
Pamiętam tylko, że coś mnie ukuło w nogę i zemdlałam.
-Serio, nic nie pamiętasz? -
zapytał a gdy pokiwała twierdząco głową dodał – Nawet tego
jak się do mnie dopierałaś?
-Co?! - krzyknęła i prawie
wypluła geste lekarstwo.
-Spokojnie, żartowałem. Dla
tej miny było warto – przyznał się zaśmiał szczerze.
-Ej, to nie było śmieszne –
powiedział i lekko szturchnęła go w ramię. Jednak przecząc
własnych słowom uśmiechnęła się. - No dobra trochę było. Ale
teraz mów co się naprawdę stało.
Zaczął opowiadać jej
wszystko, co się zdarzyło poprzedniego wieczoru. Zaczynając do
tego jak zobaczył, że traci przytomność w walce a kończąc na
obecnym momencie.
-Czyli, że Hodge już podał
mi lekarstwo.
-Tak, ale nie wiemy czy
odtrutka jest w 100% skuteczna i objawy mogą się jeszcze powtarzać.
-A co z tym czarem?
-Ogólnie to wiemy co ci jest,
ale nie wiemy jak ci pomóc – odparł Jace szczerze.
-To wiesz, może jednak nie
dzwoń do Cichych Braci. To miejsce może się jeszcze przydać.
ɤɤɤɤɤɤ
Mam nadzieję, że wam się podobało, bo ja nieskromnie stwierdzę, że jest dobrze xdd.
Zaczęłam pisać już rozdział XIII i nie powiem powstał mi całkiem niezły i całkiem długi kawałek, ale no niestety złośliwość sprzętów elektronicznych dała o sobie znać. Pisałam w nocy na telefonie i nie zapisałam.
Zaczęłam pisać już rozdział XIII i nie powiem powstał mi całkiem niezły i całkiem długi kawałek, ale no niestety złośliwość sprzętów elektronicznych dała o sobie znać. Pisałam w nocy na telefonie i nie zapisałam.
Szkoda, bo już sobie nie przypomnę dokładnie tego co napisałam T.T
Do "wywiązania się z umowy" brakło wam bardzo nie wiele, tylko 2 komy. Może następnym razem.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania, proszę zadawajcie je z zakładce "Zapytaj". Tak będzie mi po protu łatwiej na nie odpowiadać. Jeśli chcecie wiedzieć np: Kto bardziej podoba się Clary? lub Czy Jace chcę ja pocałować? również zapraszam do tej samej zakładki. Proszę śmiało pytać bohaterów o wszystko.
Uhg, zawsze próbuję się tu nie rozpisywać i nigdy jak widać mi się nie udaje.
Do "wywiązania się z umowy" brakło wam bardzo nie wiele, tylko 2 komy. Może następnym razem.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania, proszę zadawajcie je z zakładce "Zapytaj". Tak będzie mi po protu łatwiej na nie odpowiadać. Jeśli chcecie wiedzieć np: Kto bardziej podoba się Clary? lub Czy Jace chcę ja pocałować? również zapraszam do tej samej zakładki. Proszę śmiało pytać bohaterów o wszystko.
Uhg, zawsze próbuję się tu nie rozpisywać i nigdy jak widać mi się nie udaje.
Czytasz, zostaw po sobie komentarz.
To wiele dla mnie znaczy.
To wiele dla mnie znaczy.
Do następnego, Ańćć †
Dzięki za dodanie :)
OdpowiedzUsuńKolejny cudowny rozdział. Już się nie mogę doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńGenialne! Współczuję niezapisanego rozdziału i czekam aż go odtworzysz;D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. I ten słodki moment z Jacem... Uwielbiam ten blog :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział mam nadzieję że sobie przypomnisz następny albo napiszesz lepszy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że będzie dużo Clace, ale nie bierz tego pod uwagę pisz najlepiej jak możesz i życzę dużo weny :*
Co do rozdziału : SUPER ! :)
OdpowiedzUsuńMam prośbę.Nwm czy to jest w twoich planach,ale dodałabyś do tego opowiadania Sebastiana ? ♥
Ekstra rozdział :D Fajnie ze już dodałaś nie mogłam się doczekać xD Oby tak dalej robi się coraz ciekawiej ;)
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle niesamowity i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńjeju proszę dodaj kolejny::(((
OdpowiedzUsuń