sobota, 29 listopada 2014

Rozdział XIX Prawda



-Gdzie ja go cholery jestem?
Jace zaśmiał się pod nosem pomyślawszy, że Simon zna przekleństwa gorsze od „ja cie kręcę” i „kurka wodna”.
W tym właśnie momencie do sali weszli Isabelle i Alec. Chłopak miał na sobie dżinsy i granatową koszulkę zaś jego siostra ubrana była w ciemną, bardzo luźną sukienkę.
Simon wyglądał na jeszcze bardziej zdziwionego. Twarz najstarszego z rodzeństwa Lightwood zdobiła bowiem długa rana cięta. Posmarowana maścią w kolorze rdzy wyglądała jakby krwawiła.
-Może mi ktoś w końcu wytłumaczyć dlaczego tu jestem w tym... tym... miejscu – zapytał Przyziemny a jego głos wcale nie był już słaby.
Clary spojrzała porozumiewawczo na swoich przyjaciół po czym skłamała:
-Upiłeś się wczoraj i wzięliśmy cię do domu naszych przyjaciół, bo ich rodziców nie ma.
-Widziałem dopiero jedno pomieszczenie a już mogę stwierdzić, że ten wasz dom jest dziwny – powiedział Simon i przeciągnął wzrokiem po twarzach wszystkich. - Czy my w ogóle jesteśmy wciąż w Nowym Jorku? Taki pokój mógłby się znajdować w jakimś dworku na wsi.
Lewis jeszcze raz przyjrzał się obszernemu pomieszczeniu pełnemu staromodnych sprzętów medycznych. Jego wzrok napotkał czerwoną ranę na twarzy Lightwooda i w momencie przypomniały mu się wszystkie najgorsze sceny z horrorów jakie kiedykolwiek widział. A co jeśli przywieźli go tu żeby robić na nim jakieś eksperymenty? Co jeśli to jacyś szaleńcy i nie dożyje do jutra? Jego wzrok spoczął na Jace'cie. Blondyn miał odkryte tatuaże runiczne, patrzył prosto na twarz Simona spod przymrużonych oczu. Całość dopełniał chytry uśmieszek na widok, którego ciemnooki mimowolnie się wzdrygnął.
-Pamiętasz w ogóle coś z wczorajszego wieczoru? - zadał pytanie Alec.
Simon poruszył trybiki w swoim mózgu, które wyjątkowo pracowały dziś bardzo ociężale.
Podniósł się na łokciach i usiadł opierając się o ramę łóżka.
-Poszedłem z Maią do Pandemonium. I wy tam byliście. Wszyscy. Ty też Clary, okłamałaś mnie – rzucił jej dwu sekundowe spojrzenie w oczy kipiące ze złości. - Pokłóciliśmy się trochę. I chyba potem urwał mi się film.
-A nie miałeś może takiego dziwnego uczucia, jesteś dziesięć razy mniejszy i no... masz nie wiem … ogon, wąsy czy coś w tym stylu? - zapytał Jace idealnie wystudiowanym, obojętnym tonem.
Odpowiedź Simona została przerwana zanim się jeszcze zaczęła. Podbiegł do nich zdyszany Max w stroju treningowym.
-Alec, czekam na ciebie do półgodziny na dachu. Mieliśmy ćwiczyć równowagę na skraju gzymsu – powiedział do starszego brata z wyrzutem. - Poza tym przyszły dwie wiadomości. Jedna od Clave a druga od rodziców. Pewnie obie są o tym samym, czyli o tych zamieszkach, o których mówił Hodge. Właśnie Hodge wyszedł przed chwilą do Cichych Braci … - przerwał zauważając karcące spojrzenia całej czwórki i spojrzał na łóżko Simona. Brązowe oczy gapiły się na niego z szokiem. Max zorientował się że powiedział o kilka słów za dużo. - Oooo... Przyziemny się obudził...
-Może mi ktoś w końcu powiedzieć co się tu dzieje? - zapytał Simon i patrząc na Clary dodał – Chociaż raz mogłabyś nie kłamać. Czy całe twoje życie to jedno wielkie pieprzone kłamstwo?
Clarissa chciała zaprotestować, że nie udawała w ich związku, ale poczuła, że jego słowa były w całkowitą prawdą. Pomyślała o swoim ojcu, którego matka przed nią ukrywała, o tym że przez długie lata nie wiedziała o Świecie do którego przynależała. Niczego nie była w życiu pewna, tyle spraw dotyczących jej wciąż było niewiadomą.
„Całe twoje życie to jedno wielkie pieprzone kłamstwo”.
Nocni Łowcy spojrzeli po sobie. Mimy wszystkich mówiły, że jedynym wyjściem jest powiedzenie Simonowi prawdy.
-Dobra, ale jeśli nie uwierzysz i z krzykiem wyskoczysz przez okno to nie będzie nasza wina – zaczął Jace patrząc na niego z pozornym spokojem, pod którym kryła się złość. -Jesteśmy potomkami aniołów i ludzi, Nocnymi Łowcami. Jak sama nazwa mówi wychodzimy w nocy i polujemy niczym wampiry i wilkołaki – gdy Simon wzdrygnął się na te słowa na ustach blondyna pojawił się arogancki, pełen wyższości uśmiech.
Isabelle nie mogąc się powstrzymać wybuchnęła śmiechem, jej bracia i przybrana siostra też się zaśmiali.
Alec, którego cechowała dojrzałość i pedantyczność powiedział:
-Nie mocz proszę pościeli w rzeczywistości nie krzywdzimy ludzi, ale ich chronimy. Zabijamy demony i Podziemnych, którzy złamali prawo.
-Po jego minie wnioskuję, że pościel jest już dawno mokra – powiedział Jace. - Ale chyba najlepsze jest to, że zeszłej nocy byłeś zminiaturyzowana wersją siebie, czyli szczurem.
Simon przepełniony upokorzeniem i zdezorientowaniem podniósł się z łóżka, mówiąc:
-Co ?! Jezu, jesteście jacyś chorzy. Powinniście się leczyć albo ograniczyć proszki - gdy
Clary próbowała do niego podejść zatrzymał ja gestem ręki i słowami – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Chcę tylko jak najszybciej z tond spadać.
-Wierz mi też tego chcę – odezwał się Jace stając na drodze Przyziemnego. - Ale to nie takie proste. Musisz zostać tu do czasu aż Hodge, nasz nauczyciel cię zbada i pozwoli wyjść.
Simon zrobił krok do przodu, ale Alec dołączył do Jace'a co skutecznie zablokowało mu przejście.
-Nie możesz sobie iść – powiedział najstarszy. - Coś co wczoraj wypiłeś może mieć jakieś skutki uboczne i być zagrożeniem dla twojego zdrowia.
-Niepożądanym skutkiem ubocznym jest to, że znów się powiększył – rzucił Wayland złośliwe. - To albo go zwiążemy żeby nie mógł zwiać albo ktoś będzie go niańczył dopóki Hodge nie wróci.
-Alec nie może bo ma mnie dziś uczyć – powiedział szybko Max rezerwując brata dla siebie.
-Ja mogę go maksymalnie związać i uciszyć – zarządzał znów Jace. - A Clary, nie to nie najlepszy pomysł. Więc Izzy oprowadź proszę naszego drogiego gościa po Instytucie.
Przesadzony, diaboliczny uśmieszek przyniósł pożądany efekt, Simon wzdrygnął się.
-A co z wiadomościami z Clave? - zapytał Alec. -Może byśmy je chociaż przeczytali.
-Dokładnie, może to coś ważnego – zgodziła się Clary. - Max możesz się zająć Simonem przez jakiś czas. Może pokażesz mu swoją kolekcję książek -poprosiła.
-Ale przecież, ja tez powinienem wiedzieć o co chodzi! - zaprotestował dwunastolatek. - Przecież przechodzę szkolenie...
-Max jesteś jeszcze za młody, to poważne sprawy – powiedział Alec ganiącym tonem.
-Jestem na tyle dorosły, że Hodge mi ufa i to mnie poprosił żebym wam powiedział!- powiedział dotknięty chłopiec.
-Nie rób problemów tam gdzie ich nie ma. Nie możesz i już – Isabelle zakończyła dyskusję i razem ze starszym bratem wyszła. Jace zawahał się, ale też opuścił salę wiedząc, że Clary skutecznie podniesie Maxwella na duszy.
Dziewczyna dostrzegła błysk łez w ciemnych oczach najmłodszego z towarzystwa.
-Jesteś już dorosły i bardzo dojrzały, ale oni tego nie rozumieją – zaczęła łagodnie. - Oni byli tak samo traktowani przez rodziców, też nie mieli swobody. Poza tym teraz masz bardzo odpowiedzialne zadanie, musisz przypilnować Simona. Jak będzie próbował zwiać to oficjalnie pozwalam ci go obezwładnić. Potraktuj to jako egzamin żołnierzu.
Chłopiec mając zadanie do wykonanie uspokoił się. Clary wiedział, że gdy postawi przed nim wyzwanie, Max zrobi wszystko żeby udowodnić swoją wartość i nie zawieść.
-Tak jest generale! - krzyknął salutując i stukając piętą.
Clarissa z pewnością, że chłopiec czuje się już dobrze pobiegła za resztą.

Jace, Alec i Isabelle byli już przed drzwiami biblioteki gdy rudowłosa do nich dołączyła. Razem weszli do ogromnego pomieszczenia i w momencie postrzegli dwie białe koperty na długim stole.
Blondyn był przy nich tradycyjnie pierwszy.
-Która pierwsza od Clave czy od rodziców? – zapytał.
-Od Clave – powiedzieli wszyscy zgodnie.
Jace jednym sprawnym ruchem rozerwał kopertę. Wyjął i rozłożył białą kartkę formatu A4.

Zaczął czytać litery napisane schludnym, pochyłym pismem a reszta wstrzymała oddech z szokiem.


ɤɤɤɤɤɤ

Witajcie. Jak widzicie wróciłam z małym, kilkudniowym poślizgiem. Rozdział dzisiejszy, cóż pozostawia wiele do życzenia. Wybaczcie, ale nie potrafiłam naskrobać niczego lepszego a lepsze to niż nic. Gify dodam i błędy poprawię wieczorem. Co do konkursów to poszło mi dobrze, wyniki było spoko a przeszłam dalej tylko z WOS-u. 
Zapraszam was na mojego instagrama: http://instagram.com/ancyk_cyk . Obserwujcie i wciskajcie serduszka, żeby wiedzieć na bieżąco co u mnie.

Czytasz, zostaw po sobie komentarz.

To wiele dla mnie znaczy.

Pozdrawiam, Ańćć.