sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział X Album

Bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i za ponad 2.250 wyświetleń.
 DZIĘKUJĘ ;**

Clary podniosła wzrok znad szkicownika, w którym właśnie powstawał rysunek. Siedziała opierając się plecami o ramę swojego łóżka, ze zgiętymi kolanami.
W drzwiach stał Jace i opierał się nonszalancko o futrynę. Długie, jasne włosy miał niedokładnie ułożone i leciutko wilgotne od prysznica. Ubrany był w ciemne spodnie i luźny, granatowy sweter. Ze względu na jego szczupłą, ale umięśnioną sylwetkę wyglądał bardzo dobrze w luźnych ciuchach. Jednak nosił je rzadko, zwykle odziany w przylegającą, wytrzymałą skórę.
-Czego chcesz? - zapytała Clary nieprzyjemnie.
Wciąż była na niego zła o to co się działo wczoraj. Po tym jak przyłapał ją i Simona na prawie pocałunku stał się nie do zniesienia. Nie wyszedł z pomieszczenia i praktycznie nie zamykał ust sypiąc coraz to nowszymi, złośliwymi tekstami. Ostro skrytykował samochód Lewisa. Po prawdzie Honda Simona nie była w najlepszym stanie, ale nie trzeba było tego przypominać dosłownie co pięć sekund.
-Czy muszę czegoś chcieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Jesteś moją przyjaciółką i mogę chyba co ciebie przyjść tak po prostu, bez powodu.
Fray spojrzała na niego spode łba i prychnęła nie kryjąc irytacji.
-Aaaaa. Zapomniałem. Jesteś moją obecnie obrażoną przyjaciółką.
-No więc, czego chcesz? - spytała znowu.
-Już mówiłem, że niczego – powiedział i wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Taaa – powiedziała Clary z powątpiewaniem. - Ty nigdy nic nie chcesz a potem okazuje się że przychodzisz z całą listą rzeczy, które być chciał.
Blondyn położył rękę na piersi, w pobliżu serca. Tym teatralnym gestem chciał pokazać, że go to zabolało. Już miał zaprzeczyć jej słowom, ale zobaczył minę dziewczyny i stwierdził, iż woli jej bardziej nie wkurzać. Dla swojego i jej bezpieczeństwa.
-No dobra, przejrzałaś mnie. Mam sprawę. Wiesz, to nic wielkiego …
-Powiesz wreszcie o co ci chodzi? - przerwała mu.
-Skończyła mi się pianka do włosów. Pożyczysz? - powiedział jak najbardziej na poważnie.
-Dobrze wiesz, że nie używam takich rzeczy – powiedział unosząc brwi i tłumiąc nagłą potrzebę wprawienia w ruch swojej pięści.
-Czyli, że nie? Myślałem, że mogę na ciebie liczyć. Podobno się przyjaźnimy.
-Idź do Izzy – znów mu przerwała, tym razem przewracając oczami.
-Wyszła z Alekiem po jedzenie.
-To idź sobie kup tą cholerną piankę czy co tam chcesz. I na Anioła, przestań mnie męczyć tymi twoimi pseudo-problemami.
-Nie mogę wyjść do ludzi z takimi włosami – oburzył się.
-Daj spokój. Wyglądasz normalnie.
-Wyglądam ładnie i dobrze a muszę wyglądać bosko i powalająco. Normalnie to wygląda ta twoja łasica. Tak to słowo idealnie go opisuje, przegrywa tylko w wyrazem przeciętnie.
Wzięła poduszkę i z całej siły rzuciła w niego krzycząc „Wynocha!”. Oczywiście złapał przedmiot w locie jedną ręką i uśmiechnął się drwiąco. Widząc tą minę musiała użyć całej siły swojej woli, by nie cisnąć w niego jedyną rzeczą, którą była w pobliżu, czyli szkicownikiem. Następnie wykorzystała do końca swoją samokontrolę, by nie przystąpić do rękoczynów.
-Jest jeszcze jedna sprawa... - zaczął i usiadł w nogach jej łóżka oddając jej poduszkę.
-Tak? Kremu nawilżającego brakło czy maseczki oczyszczającej? - zapytała z wyraźną drwiną.
-Nie. Alec, Max i Hodge robili wczoraj małe porządki w bibliotece. Alec znalazł coś i dał mi. Sądzę, że ciebie też to zainteresuje.
Dopiero teraz zauważyła, że trzyma w ręce jakąś duża książkę, w formacie około A4.
-OK. Zaciekawiłeś mnie. Co to takiego? - zapytała Clary, usiała po turecku i pochyliła się lekko do przodu.
-Album. Z osobami z tego naszego zdjęcia – odparł i podał jej przedmiot.
Zaczęła powoli przeglądać strony. Brzegi fotografii były poprzyklejane do kartek za pomocą taśmy. Clary rozpoznała na zdjęciach jasnowłose rodzeństwo Morgenstern i mężczyznę z blizną Jace'a.
Zmarszczyła brwi i dokładnie przyjrzała się jednej z fotografii. Wskazała palcem na faceta, który wydał jej się znajomy. Zapytała o to przyjaciela:
-Czy to nie jest Hogde?
-Faktycznie podobny – stwierdził Jace. - Tylko jakby młodszy. Dziwnie jest go widzieć bez zmarszczek, brody i siwizny.
-I on się chyba uśmiecha – powiedziała Fray niedowierzająco. - Widziałeś kiedyś Hodge'a uśmiechniętego?
-Tylko raz – przyznał Jace po chwili zastanowienia. - Ale nie mam pewności, to było dawno.
Clarissa przewróciła kilka kolejnych stron. Nagle zamarła widząc twarz, którą znała na 100%, ba sama miała prawie identyczną. Jej matka, Jocelyn miała na sobie długi, czarny skórzany płaszcz, trochę w typie prochowca. Do tego ciemną spódnicę ołówkową i koszulę w kolorze ciemnej zieleni. Jej długie, rude włosy opadały na ramiona.
-Jace, to jest moja matka – powiedziała Clary cicho i niepewnie.
Na kolejnych zdjęciach Jocelyn nie była sama. Na jednym z nich pozowała w towarzystwie mężczyzny bardzo dobrze zbudowanego i wyższego o głowę. Miał geste, rozczochrane włosy. Ich oczy były dokładnie takie same. Bystre i czujne, o głębokim malachitowym odcieniu. Kolor oczu charakterystyczny dla rodziny Fray. Więc to musi być Luke.
Na następnej fotografii obejmował ją jakiś mężczyzna. Ich twarze były zwrócone tu sobie, patrzyli sobie w oczy. Można było zobaczyć na tym zdjęciu czułość, uczucie i bliskość, zupełnie jakby ta para była w sobie zakochana.
Clary szybko wstała i podeszła do komody. Zajrzała do pierwszej szuflady szukając skrawka papieru z napisem „Valentine Morgenstern”. Odnalazła go i porównała z podobizną z albumu. Nie miała wątpliwości, że to ten sam człowiek.
Ona i Jace w tym samym momencie podnieśli wzrok i spojrzeli na swoje twarze.
-Luke -wszeptali jednocześnie.

Max z trudem oderwał swoje oczy od dziewiętnastego tomu Naruto. Śledził właśnie z zapartym tchem epicki pojedynek. Zeskoczył z parapetu i rzucił okiem na budzik leżący na szafeczce przy łóżku. Momentalnie ogarnęła do panika. Błyskawicznie znalazł swój strój treningowy i przebrał się w niego. Przez zdenerwowanie nie mógł trafić dłonią do rękawa koszulki i założył spodnie tył na przód. Po chwili jednak biegł już korytarzem w stronę sali ćwiczeń.
Powinien tam być już dziesięć minut temu. Dziś miał trening z Clary, na który czekał prawie od tygodnia. Tak bardzo wciągnęło go czytanie, że zupełnie o tym zapomniał. Teraz mógł jedynie zmusić swoje nogi do maksymalnego wysiłku i mieć nadzieję, że Clary bardzo się nie wkurzy.
Na korytarzu prawie zderzył się z Hodge'em, który niósł duży kubek gorącej kawy. Napój cudem się nie rozlał. Choć może gdyby wylądował na ciele dwunastolatka ten miałby wymówkę czemu się spóźnił.
Zdyszany przekroczył próg sali treningowej. Odarł dłonie na kolanach i pochylił się ciężko oddychając. Gdy podniósł głowę zobaczył, że Clary się rozciąga a parę metrów dalej stoi Jace ze dłońmi skrzyżowanymi na piersi.
-Przee... Przepraszam.
-Spóźniłeś się – powiedział blondyn chłodnym tonem. - I to ponad dziesięć minut. Za karę pięć pompek.
- Co?! Co ty tu w ogóle robisz? Dziś trenuję z Clary – Max próbował się wywinąć od kary.
-Ale i tak to ja nadzoruję twój trening. Mykaj pompeczki.
-Ale Jace … - zaczął chłopiec.
-Dziesięć pompek!
-Co!! No weź. Biegłem.
-Piętnaście! - podbijał dalej Wayland.
-Za chwilę - poprosił Max. Miał świadomość, że nie wygra z Jace'em, ale musiał odpocząć chociaż przez moment.
-Dwadzieścia!
-No już! Już robię – odparł ciemnowłosy rzucając „bratu” gniewne spojrzenie.
-Dwadzieścia pompek z klaśnięciem!
-Jace, na Anioła. Nie bądź sadystą – poprosiła Clary stając obok swojego rówieśnika. - Spóźnił się, ale przeprosił. Max zrób rozgrzewkę – zwróciła się do chłopca. - Tylko dokładnie.
-Więc te pompki będą na rozgrzewkę – powiedział Jace nie dając za wygraną.
Clary posłała Maxowi spojrzenie mówiące „Zignoruj go.”
Po pięciu minutach rozpoczął się trening. Okazało się, że Jace był tu jako sparing partner i pomoc dla Clary, gdyż mieli dzisiaj ćwiczyć walkę wręcz na zasadzie MMA.
Siedemnastolatkowie rozłożyli maty i założyli rękawice i ochraniacze. Max usiadł na brzegu maty, podparł brodę na zaciśniętej pięści i uważnie obserwował lekcje.
Najpierw pokazali mu wszystkie ciosy, dźwignie i duszenia, które powtarzał na Waylandzie. Potem wytłumaczyli mu zasady walki i sparingu. I nastał najciekawszy moment, zaczęli się pojedynkować. Na ich twarzach widać było skupienie, w ruchach ostrożność i dokładność. Max zobaczył w ich oczach iskierki podekscytowania walką.
Najpierw trochę się pookładali pięściami i pokopali, ale potem Jace doskoczył do Clary. Kucając błyskawicznie złapał ją za pod spodem za uda, tuż nad kolanami, żeby ją lekko podnieść i przewrócić. Jednak dziewczyna była szybsza, oplotła drobnymi dłońmi jego szyję i nie za mocno pociągnęła do góry, żeby nie zrobić mu krzywdy. To był tylko sparing, nie prawdziwa walka na śmierć i życie. Musieli na siebie uważać.
-Max tak właśnie wygląda gilotyna w praktyce. Gdybym zaciągnęła mocnej, Jace by się nie wydostał i koniec walki – powiedziała Clarissa gdy oboje stali już wyprostowani.
Rozpoczęli kolejny pojedynek. Tym razem po kilku ciosach pięścią Clary skutecznie podcięła Jace'a. Stoczyli krótką walkę z parterze, kończącą się założeniem przez blondyna dźwigni zwanej „armbar” lub „balacha” [klick] na staw łokciowy dziewczyny.
Następna walka zaczęła się w parterze. Clary położyła się na plecach a Jace na usiadł obok niej i pochylił się. Prawą ręką unieruchomił jej lewy bark a drugą dłonią jej prawe przedramię. Miała za zadanie uwolnić się z jego uścisku. Już po kilku chwilach zdołała usiąść i jednym szybkim ruchem przewróciła Jace'a na plecy. Przystąpiła do tak zwanego dosiadu, czyli po prostu usiadła na jego brzuchu tuż przy żebrach. Zasłonił twarz przed ciosami, które mu zadawała.
Oboje odczuwali bliskość swoich ciał i niezręczność tej pozycji jednak starali się to ignorować, dla dobra treningu i Maxa.
Clary udało się dostać do jego twarzy. Pochyliła się i już miała przyłożyć ręce do jego szyi sygnalizując duszenie krzyżowe [klick], jednak nie zdążyła gdyż Jace wykorzystując chwilę jej zawahania kontratakował. Odwrócił się tak, że teraz ona leżała na łopatkach a on siedział na niej. Trzymał jej nadgarstki w stalowym uścisku nad jej głową. Jego twarz była tak blisko, że rudowłosa poczuła jego ciepły oddech na swoim policzku. Spojrzała w jego złote oczy i dokładnie widziała, że jego tęczówki są przy brzegach ciemne, niemal brązowe a im bliżej źrenicy tym stają się jaśniejsze. Oboje oddychali ciężko i urwanie, po części ze zmęczenia, po części dlatego, że odczuwali swoją bliskość.
Minęła chwila zanim Jace za symbolizował duszenie i puścił ją.
Usiedli obok siebie na macie, oboje ze spuszczonymi głowami.
Przez resztę treningu Max ćwiczył z Jace'em a Clary przyglądała się im i uczyła dwunastolatka.



I tym oto sposobem dekada rozdziałów za nami. Ten post również długi i trochę dzwiiinyyy... Zwłaszcza na końcu, te sparingi. Posługiwałam się trochę fachową terminologią, więc nie zdziwię się jeśli nie będziecie wiedzieć o co chodzi. Dlatego dodałam wam kilka fotek, które udało mi się znaleźć. Możecie też śmiało zadawać mi pytania a postaram się to jakoś wytłumaczyć.

Oczywiście będzie Clace, już niedługo, w przeciągu 3-4 rozdziały. Nie lubię niszczyć par, więc wolę rzucać zakochańcom kłody pod nogi kiedy jeszcze nie są razem. Ale przyznajcie zazdrosny Jace jest całkiem fajny.



Czytasz, zostaw po sobie komentarz.

To wiele dla mnie znaczy.

Ciao, Ańćć. 

9 komentarzy:

  1. Świety rozdział ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny i mam pytanie.
    Czy Sebastian/Jonathan się pojawi,w którymś rozdziale ?

    Zapraszam również na mojego bloga :
    http://nephilim-morgenstern.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Jeszcze nie zdecydowałam czy postać Sebastiana się pojawi. Jeśli tak to raczej epizodycznie i nie prędko.

      Usuń
  2. wow uwielbiam twojego bloga i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Już czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny !!!!! :) czekam na nastepny rozdzial ; D

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam z niecierpliwością na kolejny , rozdział super a pomysły jeszcze lepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział jak zwykle. Kocham twoje opowiadanie. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki, czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. łoł ,świetnie piszesz.:) czekam na nn;p @weronikaklimek4

    OdpowiedzUsuń

Czytasz, zostaw po sobie komentarz.
To bardzo wiele dla mnie znaczy, sprawia, że się uśmiecham i motywuje.
Z góry DZIĘKUJĘ <33