wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział XI Ojciec

Trzy dni po znalezieniu albumu Clary i Jace znaleźli w końcu czas by wybrać się do Luka. Po tamtym treningu z Maxem przez jakiś czas czuli się w swoim towarzystwie niezręcznie, jednak to skrępowanie już minęło.
O godzinie 16.30 wyszli z Instytutu, kierując się do domu Luka. Mieli narysowane runy niewidzialności , więc nie musieli się martwić ciekawskimi spojrzeniami przechodniów. Był jeszcze jeden plus, mogli bez konsekwencji jechać metrem na gapę. Wyszli z podziemnej stacji i pokonali ostatni kilometr.Weszli do Księgarni domyślając się, że o tej godzinie Luke pracuje. Sklep nie był duży, ale bardzo przytulny i przyjazny. Wszędzie stały regały wypełnione po brzegi najróżniejszymi książkami. Nad regałami pod ścianą z lewej strony pomieszczenia widział napis „Antykwariat” a w prawym rogu lada. Podeszli bliżej. Za niewielkim kontuarem siedział Luke i przeglądał jakieś papiery.
Doskonały słuch likantropa pozwolił mu usłyszeć ich z natury ciche kroki. Podniósł głowę i uśmiechnął się do nich przyjaźnie. Wstał z krzesła i przywitał się.
-To nie zwykła wizyta towarzyska. Chodź naszym towarzystwem byś pewnie nie pogardził to przychodzimy z pewną sprawą – Jace od razy przeszedł do sedna.
-Czy coś się stało? - zapytał Luke lekko się martwiąc. - Macie takie poważne miny.
-Nie, wszystko w porządku – odparła Clary uspakajając go gestem dłoni. - Po prostu coś znaleźliśmy i pomyśleliśmy, że coś wiesz na ten temat.
-Jeśli odkryliście, że w waszej szafie są drzwi do magicznego świata to niestety, ale nie wiem o co chodzi. Ale ma książkę, w której się to już kiedyś zdarzyło. Poszukam – odparł Fray i zerknął w komputer.
Jace wyglądał na zdezorientowanego, mimo iż robił wszystko by nie było tego widać. Clary zaśmiała się pojmując dowcip.
-Narnia? Słyszałeś może kiedyś ? -zapytała blondyna wiedząc, że nie przeczytał tej książki ani nie obejrzał filmu.
-Nie, ale brzmi całkiem smacznie. To jakiś rodzaj ciasta? - odparł Wayland głosem ociekającym sarkazmem.
Clarissa pacnęła go lekko wnętrzem dłonią w czołu, mówiąc do Luka:
-On jest z tych co nigdy nie przeczytali żadnej książki.
-Ej! Właśnie, że przeczytałem w życiu książkę a nawet kilka – oburzył się Jace.
-Podręczniki, katalogi odzieżowe i kosmetyczne się nie liczą – dodała Clary.
-Ja wcale … - blondyn chciał zaprzeczyć jednak widząc minę dziewczyny zrezygnował. Wiedział, że nie uwierzy w jego kłamstwo. - No dobra. Ale nie przyszliśmy tu żeby gadać o książkach...
-Których nie przeczytałeś – przerwała mu Clary złośliwie.
-Znaleźliśmy coś w bibliotece Instytutu … - powiedział Jace ignorując rudowłosą jednak ona znowu mu przerwała.
-My? No chyba nie. Ty nie zaglądasz do takich miejsc.
Tym razem nie wytrzymał. Spojrzał na nią z irytacją i powiedział:
-Coś ty dzisiaj tak złośliwa? To moja misja życiowa, znajdź sobie własną. Masz racje, nie zaglądam do biblioteki, wolę salę treningową. Może dlatego ostatnio wygrałem dwa z trzech pojedynków z tobą.
Na te słowa mina jej zrzedła. Spojrzała na niego mrużąc oczy, jednak żadna riposta nie chciała przyjść jej do głowy.
-Do rzeczy – Jace zwrócił się o Lucasa. Wyjął z kieszeni spodni połowę swojej fotografii i położył ją na kontuarze między nimi. - Moja matka dała mi to z testamencie, a niedawno dowiedzieliśmy się, że Clary ma drugą połowę, zabrała ją Jocelyn. W bibliotece Instytutu znaleźliśmy album i były tam te osoby – zakończył stukając palcem w kawałek papieru.
Clarissa położyła na ladzie album i swój fragment zdjęcia. Luke połączył dwie połówki i uważnie im się przyjrzał. Potem zaczął kartkować album.
Siedemnastolatkowie patrzyli na niego z wyrazem ciekawości i lekkiego zniecierpliwienia na twarzach. Czekali aż coś powie, jednak on milczał.
Zatrzymał się na stronie, na której pojawiło się zdjęcie Jocelyn.
-To Ty prawda? - zapytała siostrzenica wskazując na papierze mężczyznę o malachitowych oczach.
-Tak. Ja razem z Jocelyn. To fotografie jeszcze z czasów Kręgu.
-Kim jest ten facet? - zapytała znów Clary tym razem wskazując na białowłosego.
-To jest Valetine Morgenstern – odparł Luke po chwili wahania.
-Tyle to ja na razie wiem – odparła pokazując mu podpis na połowie zdjęcia. - Pytanie brzmi: Kim on był dla mojej matki?
Ujrzała niepewność w oczach swojego wujka. Luke przez chwilę zastanawiał się czy skłamać. Wiedział, że jeśli Clary zapyta kogoś innego, to i tak dowie się prawdy. Lepiej żeby usłyszała ją z jego ust.
-To jej mąż, twój ojciec, Clarisso – powiedział w końcu szczerze.


Rudowłosa przez bite pięć minut gapiła się na niego z niedowierzaniem. Otrząsnęła się jednak i pozbierała swoją szczękę z podłogi.
Jace w tym czasie zerkał raz na przyjaciółkę raz na zdjęcie jej ojca. W końcu stwierdził:
-W ogóle nie jesteś podobna.
-Luke, kim on był? Czemu moja matka go zostawiła? Co takiego zrobił? - zaczęła wypytywać.
-No więc, Valentine i Jocelyn pobrali się gdy byli jeszcze bardzo młodzi i zakochani w sobie na zabój. On był bardzo … wpływowym i charyzmatycznym człowiekiem. Potrafił zjednać sobie każdego przekonując go do swoich racji. Stworzył więc Krąg zrzeszający zbuntowanych młodych ludzi, którzy się z nim zgadzali i chcieli zmienić nasz świat. Kiedy żenił się z twoją mamą, miał zwolenników, ale nie aż tak wielu. Potem zaczęło mu bardzo zależeć na władzy, za bardzo. Zmienił się, stał się zachłanny i agresywniejszy. Potem Jocelyn odkryła wiele strasznych rzeczy i uciekła. Była silną kobietą, ale jago akurat się bała i słusznie. Nie wpłynął tylko na nią i na przyjaciół, ale na cały nasz świat.
Clary chciała zapytać co takiego strasznego zrobił, ale stwierdziła, że jednak woli nie wiedzieć jakich okropieństw dopuścił się jej ojciec. Zamiast tego zapytała:
-O co chodziło z tym całym Kręgiem? Co oni chcieli zrobić ?
-Krąg chciał rygorystycznego traktowania Podziemnych i zerwania z nimi sojuszy. O tym się głośno nie mówiło, ale dążyli też do obalenia Clave.
-Ambitne mieli plany – stwierdził Jace sarkastycznie. - A nie walczyli też czasem o ekologię i ratowanie naszej zapyziałej planety?
-Jace, to poważne sprawy. Nie żartuj sobie – pouczył go Luke.
-On już tak ma – odpowiedziała mu Clary. - On po prostu musi być złośliwy bo inaczej się udusi.
-Hmm. Ładne porównanie – stwierdziła Jace zamyślony. Teatralnym gestem jakby pokazywał tytuł wykonał ruch w powietrzu i dodał – Sarkazm jest moim tlenem
Clary mimowolnie się uśmiechnęła i lekko szturchnęła go łokciem w bok. Oczywiście nie pozostał jej dłużny. Po chwili jednak spoważniał i zapytał Luka:
-A ten blondyn? - wskazał na połowę fotografii. - Kim był?
-To Stephen Herondale, mąż Yvonne, siostry Valentine. Też należał do Kręgu, właściwie oboje należeli. Też pobrali się młodo, mieli syna, chyba Jonathana. Nie znałem ich zbyt dobrze. Stephen zginął podczas walki w Powstaniu.
-Syna Jonathana ? - zapytał Wayland z niedowierzaniem w oczach. Miał nadzieję, ze uda mu się odszukać mężczyznę i dowiedzieć się czegoś na temat blizny a teraz dowiedział się, że on nie żyje od wielu lat. Więc po co matka dawała mu to zdjęcie.
-Tak. Jonathan to bardzo popularne imię wśród Nocnych Łowców. Pierwszy przedstawiciel tego gatunku właśnie tak się nazywał.
-Masz może jakieś podejrzenia kto może polować na Clary? - Jace zmienił temat nie zawracając sobie swojej blond głowy zwracaniem się do Luka per pan.
-To wciąż się dzieje? Tylko kilka osób z mojej sfory dostało te zdjęcia. Nikt nie wie nic konkretnego.
W tym momencie do księgarni weszła Maia. Wszyscy zwrócili swoje oczy na nią. Patrząc w ziemię, jakby ich nie zauważyła podeszła do jednego z regałów i nie pokazując się zawołała słabym głosem:
-Tato, mamy „Papierowe miasta” ?
-Tak, mała. Mamy też w Antykwariacie. Chcesz dla siebie czy dla kogoś? - odpowiedział Luke łagodnym głosem.
-Moja koleżanka … - powiedziała Maia wychylając się zza regałów i przerwała w połowie zdania widząc Nocnych Łowców. - O hej. Nie wiedziałam, ze tu jesteście.
Clarissa spojrzała na nią dokładnie się jej przyglądając. Zauważyła, że ma lekko podpuchnięte oczy jakby płakała.
-Maia, czy coś się stało? - zapytała rudowłosa.
-Clary jak dobrze, że jesteś – powiedziała Maia i autentycznie się ucieszyła. Podeszła do niej i dodała – Muszę z tobą pomówić.
Nie czekając na odpowiedź likantropka złapała ją za rękę i pociągnęła schodami do wnętrza domu, jako jedyne wyjaśnienie rzucając tylko szeptem „Chłopak”.
-Ej, a ja! - zwołał za nimi Jonathan.
-Zajmij się sobą! - krzyknęła jego przyjaciółka. - Chyba to potrafisz najlepiej – dodała, ale tego już nie usłyszał.

Clary chcąc nie chcąc urządziła Mai małą sesję u psychologa bez dyplomu. Okazało się, że szesnastolatka płakała z powodu jakieś dupka, który nie był jej wart. Po ponad godzinie wzajemnych zwierzeń i pocieszania Maia była już spokojna i podniesiona na duchu.
Nocni Łowcy po wielu namowach zjedli kolację w domu Fray. Clarissa poznała w końcu swoją ciotkę Natalie, która okazała się być przemiłą osobą i świetną kucharką.


Wychodząc z domu Luka, usłyszeli dźwięk przychodzącego smsa. Jace spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu i przeczytał na głos:
-Od: Alec. Jesteśmy z Izzy w Taki. Przyjdźcie jak będziecie wracać.
-Idziemy? Przecież jedliśmy już kolację – zapytała Clary.
-Już późno. Lepiej żebyśmy nie wracali sami do Instytutu. No wiesz „w kupie siła” i takie tam – odparł Jace chowając telefon do niewielkiej kieszeni skórzanej kamizelki, którą miał na sobie.


Po godzinie 20.30 czwórka Nocnych Łowców wyszła z Taki kierując się od Instytutu. Po kilku minutach spaceru na opustoszałym chodniku wokół nich zaczęły pojawiać się jakieś ludzkie sylwetki.
Jace rozejrzał się i zaklął w myślach „ Cholera, otoczyli nas”.



Kilka odpowiedzi, kilka pytań. Ańcia taka tajemnicza O.o

Chcecie wiedzieć kto ich otoczył i co takiego się wydarzy? Mam dla was pewną propozycję. Tylko nie próbujcie oszukiwać. Otóż do rzeczy:

Jeśli do jutra tj. 13.08. do godziny 20.30 pod tym postem będzie 9 komentarzy to następny rozdział pojawi się w ciągu godziny.

Jeśli nie to po prostu rozdział w późniejszym terminie.

Pozdrawiam, Ańćć.

10 komentarzy:

  1. ah zrób w końcu clace :3
    heh rozdział zajefajny ale proszę dawaj częściej :)
    dzięki i jesteś najlepsza :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!
    Już się nie mogę doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super to wymyśliłaś. Uwielbiam twojego bloga :-* weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny. Kocham kłótnie Jace i Clary. Ja po prostu kocham twój blog.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świety rozdział ;)
    Czekam na więcej ♥
    I mam prośbę . . . mogłabyś wplątać gdzieś Sebka ?? ♥

    A tak przy okazji zapraszam na mój blog,też o darach :
    http://nephilim-morgenstern.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog !!!!
    Nie mogę doczekać się nowego rozdziału ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  7. fantastyczny :) proszę dodaj kolejny:...:)

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju dodaj kolejny:P

    OdpowiedzUsuń
  9. No przecierz jest 9 komci. GDZIE NOWY ROZDZIAŁ?! blog jest wyśmienity ale kiedy jace wkońcu powie clary żę ją kocha,
    Kinia

    OdpowiedzUsuń

Czytasz, zostaw po sobie komentarz.
To bardzo wiele dla mnie znaczy, sprawia, że się uśmiecham i motywuje.
Z góry DZIĘKUJĘ <33