czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział VI Niespodziewana pomoc



Maia wracała z opuszczonego komisariatu policji w Chinatown, siedziby nowojorskiej watahy wilkołaków. Jej ojciec był alfą w watasze, więc musiała być mu podwójnie posłuszna, jako córka i wilkołak. Teraz kazał jej iść prosto do domu bez zatrzymywania się w jakichkolwiek miejscach. Była na niego zła, ponieważ właśnie wybierała się na randkę z bardzo przystojnym, starszym o dwa lata Przyziemnym. Zabronił jej, twierdząc, że nie powinna spotykać się z ludźmi. Wybrała najłagodniejszą formę nieposłuszeństwa i poszła najdłuższą drogą, jaką znała.
Mimo, że nie była brzydka nigdy nie liczyła na randkę z takim ciachem jakim był tamten chłopak. Była niska, ale miała wszelkie krągłości potrzebne by podobać się płci przeciwnej. Brązowe, kręcone włosy do ramion z rudymi pasemkami i duże oczy w zielonym kolorze. No i raz w miesiącu musiała zmieniać się w wilka i polować na różne stworzonka.
Westchnęła stwierdzając, że życie nastolatki-likantropki nie było proste.
Zamierzała właśnie skręcić w lewo, gdy jakieś dwadzieścia metrów przed sobą zobaczyła dwoje Nocnych Łowców, chłopaka i dziewczynę otoczonych przez grupę co najmniej sześciu wampirów. Nefilim stali tyłem do siebie gotowi na atak. W momencie, w którym zdecydowała, że im pomoże krwiopijca skoczył na chłopaka, ale ten obronił się i powalił przeciwnika. Na chodniku leżały już dwa ciała, ale mimo swojego doskonałego wzroku nie mogła stwierdzić ich rasy.
„Rodzice nie będą dumni, ale mam ochotę rozszarpać jakiegoś wampira.” - pomyślała, przemieniła się w wilkołaka o rdzawobrązowej sierści i pobiegła przed siebie atakując.
Nocni Łowcy byli zaskoczeni ale ich przeciwnicy jeszcze bardziej. Maia skoczyła na jednego z wampirów, powalając go na ziemię i zatapiając zęby w jego karku. Nefilim wykorzystali zamieszanie i razem załatwili kolejną pijawkę.
Nagle Maia poczuła cios w brzuch a chwilę później kolejny w żebra. Chciała rzucić się na agresora, ale zobaczyła sylwetkę blond Łowcy za jego plecami. Sprawnym ruchem wbił sztylet w serce wampira a potem w ułamku sekundy odwrócił się i zrobił to samo z krwiopijcą, który skradał się za jego plecami.


Dziewczyna w tym czasie wykończyła kolejnego przeciwnika. Maia zobaczyła, że ostatni z wampirów ucieka. Był piekielnie szybki, ale wilkołaki również. Dogoniła go i skoczyła na jego plecy, powalając go na chodnik. Musiał być młody skoro dał się tak łatwo zaskoczyć. Sekundę przed tym jak zatopiła zęby w jego karku usłyszała wołanie dziewczęcego głosu:
-Nie! Zaczekaj.
Gdy wróciła do Nocnych Łowców, chłopak rysował jakiś znak na ramieniu swojej towarzyszki. Krzywiła się lekko, ale nie protestowała.
-Dziękujemy – dziewczyna zwróciła się do niej. - Jestem ci naprawdę wdzięczna. On również mimo że prędzej wbiłby sobie nóż w oko niż to przyznał. *


Chłopak rzeczywiście trzymał w dłoni nóż, bardzo długi nóż. I to wcale nie wycelowany w swoje oko tylko w nią. Chciał zrobić krok w kierunku Mai, ale Nocna Łowczyni złapała go za łokieć.
-Jace, co tu robisz?! - spytała.
-Clary. To. Jest. Wilkołak. - odpowiedział szczególnie podkreślając ostatnie słowo.
-Uratował nas. Zabijał dla nas wampiry! - zaprotestowała Clary.
-A jeśli cię rozpoznał i chce cię mieć dla siebie, żeby zgarnąć nagrodę? - zapytał Jace unosząc brwi.
Ruda spojrzała najpierw na niego a potem na Maię. Wciąż trzymała rękę na jego łokciu.
-Mógłbyś się ekhem... przemienić? -spytała - Dziwnie się rozmawia z kimś kto nie może ci odpowiedzieć.
Maia niechętnie przybrała ludzką postać. Podeszła bliżej, rozkoszując się wyrazem zdziwienia na ich twarzach. Niecodziennie szesnastoletnia likantropka pomaga ci zabijać wampiry.
-Jestem Maia Fray – przedstawiła się.
Zdziwienie na twarzach Nocnych Łowców urosło do rangi szoku. Spojrzeli po sobie.
-Fray? - zapytała dziewczyna.
-Tak, tak. Córka przywódcy watahy, nie lubię jak ludzie poznają mnie po pozycji mojego ojca.
-Córka przywódcy? -zapytał tym razem chłopak.
-Nie wiecie? Więc co was tak dziwi ? - zadała pytanie Maia.
Była coraz bardziej zdezorientowana.
-To jest Jace Wayland, a ja jestem Clary Fray. To nas tak dziwi.
Tym razem to na twarzy Mai malował się szok.
-Czy to przypadek? - zapytała likantropka.
-Nie wiem. Moja matka jest w Idrisie, więc nie możemy się do niej zwrócić. To moja jedyna rodzina. Może twoi rodzice coś wiedzą – powiedziała Clary.
-Muszą coś wiedzieć – stwierdziła Maia. - Chodźmy. Tata powinien niedługo wrócić.
-Nie – powiedział Jace. - Nie dziś. Jest zbyt późno. Dzisiejsza sytuacja z wampirami nie była przypadkowa. Ktoś poluje na Clary. Przebywanie poza Instytutem po zmroku jest zbyt niebezpieczne.
-Więc przyjdźcie jutro przed południem – zaproponowała Maia. Podała im niewielką karteczkę. - Tu macie adres.
-Będziemy na pewno – dodała Clary. - Jutro o jedenastej.



*Bezpośredni cytat z Darów Anioła.

Rozdział nie jest powalający, ale myślę, że nie jest też najgorszy. Jeśli jest to wybaczcie mi.

Myślę, że nadszedł czas na mały szantażyk  <zaciera ręce z chytra miną> Następny rozdział przehandluję za 5 komentarzy. Piszę to opowiadanie, bo sprawia mi to ogromną przyjemność. Jednak jeśli widzę, że ktoś to czyta, statystyki idą w górę, przybywa obserwatorów i pojawiają się nowe komentarze to daje mi jeszcze więcej radości i motywacji. Jeśli o mnie chodzi to doceniam i jestem baardzoo wdzięczna z miłe słowa jak i za krytykę. Piszcie śmiało co sądzicie. 


5 komentarzy pod tym postem = Rozdział VII


Ańćć.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział <3

















    PS.
    Polecam : http://mercy-and-rocky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Twoje opowiadanie jest super, prosze cię napisz szybko następny rozdział bo nie wytrzymam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski, jak zawsze :D Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jace pasuje do clary. Fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń

Czytasz, zostaw po sobie komentarz.
To bardzo wiele dla mnie znaczy, sprawia, że się uśmiecham i motywuje.
Z góry DZIĘKUJĘ <33