wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział I Simon


Po pięciu latach od tamtej zimowej nocy w Instytucie w Nowym Jorku na stałe mieszkało sześcioro Nocnych Łowców i jeden kot. Rodzeństwo Lightwood – Max, Isabelle, Alec – ich przyjaciele, którzy byli jak rodzina Clary Fray i Jace Wayland oraz jedyny dorosły, który czuwał nad nimi na co dzień Hodge Starkweather – nauczyciel. Ich rodzice Maryse i Robert Lightwood oraz Jocelyn Fray od ponad roku przebywali w Alicante. Byli tam potrzebni jako ważni członkowie Clave. 
Hodge nigdy nie opuszczał Instytutu, podobnie jak Church, który najdalej udawał się do ogrodu lub na dach.
Dwunastoletni Max jako najmłodszy z rodzeństwa dopiero uczył się na łowcę demonów, odbywał treningi i zgłębiał swoją wiedzę podczas gdy reszta zabijała prawdziwe potwory.
Starsze rodzeństwo i przybrane rodzeństwo chłopaka wybierało się na polowanie do Pandemonium.
Clary i Isabelle ubrane były w czarne sukienki. Fray miała na sobie luźną, prostą małą czarną, która kończyła się dziesięć centymetrów przed kolanem oraz skórzane rękawiczki bez palców i czarne szpilki na niewielkim obcasie. Isabelle jako że była odważniejsza założyła sukienkę do kostek, z głębokim dekoltem i rozcięciem kończącym się w połowie uda, a do tego skórzane buty do kolan na wysokim obcasie. Swoje gęste, czarne włosy podpięła do góry. Natomiast Clary spięła długie, rude loki w luźnego kucyka.
Czerń i skóra dominowały w garderobie Nocnych Łowców. Poza tym „stroili” się w najróżniejszą broń. O malutkich noży po metrowe miecze.
Srebrny bat Isabelle oplatał jej przedramię niczym bransoletka, długie buty kryły kilka sztyletów. Clary miała dwa sztylety przypięte wysoko na nodze i jeden nóż schowany w rękawiczce.
Dokończyły dzieło pociągając usta szminką.
W foyer zastały Aleca wygodnie siedzącego na czerwonej sofie. Miał na sobie granatowy T-shirt, czarne spodnie, a przy nich pas z ostrzami w futerałach. Jego czarne włosy były starannie zaczesane do tyłu.
-Na jakim etapie przygotowań był Jace kiedy go ostatnio widziałeś ? - spytała Clary.
-Hmm. Ubierał się piętnaście minut temu – odpowiedział chłopak.
-Więc jeszcze sobie poczekamy – odparła Clary z irytacją i opadła na sofę.
-Poczekamy na co? - głos dobiegał ze schodów. Kilka sekund później na środku foyer stał już Jace. Również w czerni, skórze i srebrze ostrzy. - Wolałbym iść od razu.
Długie do brody, jasne włosy miał związane w luźny kucyk z którego już zdążyło uciec kilka kosmyków. No chyba, że tak właśnie miało być.
-Kucyk. Tego nie przewidziałam – powiedziała Clary z ironią i wstała. - Zbieramy się ludzie. Robota czeka.
Gdyby Jace nie spiął włosów na pewno czekaliby dłużej. Zawsze kończył przygotowywanie się jako ostatni i powtarzał, że musi „ Poprawić swoje naturalnie piękno” na co przyjaciele odpowiadali mu „toną żelu do włosów”.

W każdy piątkowy wieczór w klubie Pandemonium huczała głośna muzyka a na parkiecie tańczył tłum spoconym, skąpo odzianych ludzi. Tego dnia nie było inaczej.
Czworo Nocnych Łowców jak zwykle się rozdzieliło zajmując swoje stałe miejsca.
Clary siedziała przy barze przodem do wnętrza lokalu. Rozglądali się uważnie szukając demonów. Musieli przy tym wyglądać naturalnie, więc gdy dwie długonogie blondynki zagadnęły do Jaca ten bez wahania ruszył z nimi na parkiet. Clary pokręciła z dezaprobatą głową wprawiając rudy kucyk w ruch. Spojrzała na Aleca. Nic. Czujnie przeczesywał salę spojrzeniem zwanym „błękitna stal”. Za to Isabelle coś dostrzegła. Wpatrywała się w intensywnie w rudowłosą. Clary zobaczyła to co jej przyjaciółka.


Wysokiego faceta z fioletowymi włosami. Izzy rozpoznała w nim demona. Teraz gdy powiadomiła Clary ruszyła do akcji. Zaczęła zwodzić demona flirtując z nim.
Clary zeskoczyła z wysokiego, barowego stołka, by do niej dołączyć. Niestety wstała w złym momencie. Jakiś chłopak właśnie odbierał drinka od barmana a ona wylądowała centralnie na jego szklance. Napój zmienił się w ciemną plamę na jej sukience. Spojrzała na chłopaka. Miał urocze ciemnobrązowe loki i kwadratowe okulary w typie kujonek.
-Przeprasza. Ale ze mnie niezdara – zaczął wyraźnie skruszony. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Powtarzał w kółko to magiczne słowo proponując jej serwetki. Clary próbowała zetrzeć trochę wilgoci z plamy. 
Dwadzieścia dwa słowa „przepraszam” później miała ochotę zakląć i wydrzeć się na niego, żeby przestał to powtarzać. Ciemnowłosy jakby widząc jej złość zmilkł i wykrzywił usta w skruszonym uśmiechu. Clary musiała przyznać, że wyglądał uroczo.
-Jestem Simon.
-Clary.
Rozejrzała się po klubie i zobaczyła Aleca jako ostatniego znikającego w tylnym wyjściu.
-Wybacz, ale muszę już iść.
-Ale spotkamy się jeszcze?
-Może – powiedziała uśmiechając się lekko. - Mam nadzieję.
-To... Mogłabyś chociaż... ddać – nerwowo przeczesał włosy palcami. Widać było, ze nie wie jak to powiedzieć i jest nieśmiały. - Mogłabyś dać mi swój numer ?
Znów wykrzywił usta, tym razem podnosząc do góry tylko prawy kącik  i Clary nie mogła się oprzeć. 
Mimo, że nie powinna spotykać się z Przyziemnym podyktowała mu ciąg dziewięciu cyfr. 

ɤɤɤɤɤɤ


Tak właśnie prezentuje się Rozdział nr I. Sytuacja staje się bardziej jasna, ale później ulegnie to drastycznej zmianie. Więcej już w następnym poście.
Mam nadzieję, że wam się podoba.

Czytasz, zostaw po sobie komentarz.

To wiele dla mnie znaczy.

Ańćć.


2 komentarze:

  1. Dobrze wprowadzasz czytelników do świata Nocnych Łowców.
    Czekam z niecierpliwością na rozwój zdarzeń. :D :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Także jestem ciekawa, jak to dalej potoczysz. Inna historia, inna perspektywa ;p Czekam na drugi rozdział :D

    OdpowiedzUsuń

Czytasz, zostaw po sobie komentarz.
To bardzo wiele dla mnie znaczy, sprawia, że się uśmiecham i motywuje.
Z góry DZIĘKUJĘ <33