-Gdzie ja go cholery jestem?
Jace zaśmiał się pod nosem
pomyślawszy, że Simon zna przekleństwa gorsze od „ja cie kręcę”
i „kurka wodna”.
W tym właśnie momencie do
sali weszli Isabelle i Alec. Chłopak miał na sobie dżinsy i
granatową koszulkę zaś jego siostra ubrana była w ciemną, bardzo
luźną sukienkę.
Simon wyglądał na jeszcze
bardziej zdziwionego. Twarz najstarszego z rodzeństwa Lightwood
zdobiła bowiem długa rana cięta. Posmarowana maścią w kolorze
rdzy wyglądała jakby krwawiła.
-Może mi ktoś w końcu
wytłumaczyć dlaczego tu jestem w tym... tym... miejscu – zapytał
Przyziemny a jego głos wcale nie był już słaby.
Clary spojrzała
porozumiewawczo na swoich przyjaciół po czym skłamała:
-Upiłeś się wczoraj i
wzięliśmy cię do domu naszych przyjaciół, bo ich rodziców nie
ma.
-Widziałem dopiero jedno
pomieszczenie a już mogę stwierdzić, że ten wasz dom jest dziwny
– powiedział Simon i przeciągnął wzrokiem po twarzach
wszystkich. - Czy my w ogóle jesteśmy wciąż w Nowym Jorku? Taki
pokój mógłby się znajdować w jakimś dworku na wsi.
Lewis jeszcze raz przyjrzał
się obszernemu pomieszczeniu pełnemu staromodnych sprzętów
medycznych. Jego wzrok napotkał czerwoną ranę na twarzy Lightwooda
i w momencie przypomniały mu się wszystkie najgorsze sceny z
horrorów jakie kiedykolwiek widział. A co jeśli przywieźli go tu
żeby robić na nim jakieś eksperymenty? Co jeśli to jacyś
szaleńcy i nie dożyje do jutra? Jego wzrok spoczął na Jace'cie.
Blondyn miał odkryte tatuaże runiczne, patrzył prosto na twarz
Simona spod przymrużonych oczu. Całość dopełniał chytry
uśmieszek na widok, którego ciemnooki mimowolnie się wzdrygnął.
-Pamiętasz w ogóle coś z
wczorajszego wieczoru? - zadał pytanie Alec.
Simon poruszył trybiki w
swoim mózgu, które wyjątkowo pracowały dziś bardzo ociężale.
Podniósł się na łokciach i
usiadł opierając się o ramę łóżka.
-Poszedłem z Maią do
Pandemonium. I wy tam byliście. Wszyscy. Ty też Clary, okłamałaś
mnie – rzucił jej dwu sekundowe spojrzenie w oczy kipiące ze
złości. - Pokłóciliśmy się trochę. I chyba potem urwał mi się
film.
-A nie miałeś może takiego
dziwnego uczucia, jesteś dziesięć razy mniejszy i no... masz nie
wiem … ogon, wąsy czy coś w tym stylu? - zapytał Jace idealnie
wystudiowanym, obojętnym tonem.
Odpowiedź Simona została
przerwana zanim się jeszcze zaczęła. Podbiegł do nich zdyszany
Max w stroju treningowym.
-Alec, czekam na ciebie do
półgodziny na dachu. Mieliśmy ćwiczyć równowagę na skraju
gzymsu – powiedział do starszego brata z wyrzutem. - Poza tym
przyszły dwie wiadomości. Jedna od Clave a druga od rodziców.
Pewnie obie są o tym samym, czyli o tych zamieszkach, o których
mówił Hodge. Właśnie Hodge wyszedł przed chwilą do Cichych
Braci … - przerwał zauważając karcące spojrzenia całej czwórki
i spojrzał na łóżko Simona. Brązowe oczy gapiły się na niego z
szokiem. Max zorientował się że powiedział o kilka słów za
dużo. - Oooo... Przyziemny się obudził...
-Może mi ktoś w końcu
powiedzieć co się tu dzieje? - zapytał Simon i patrząc na Clary
dodał – Chociaż raz mogłabyś nie kłamać. Czy całe twoje
życie to jedno wielkie pieprzone kłamstwo?
Clarissa chciała
zaprotestować, że nie udawała w ich związku, ale poczuła, że
jego słowa były w całkowitą prawdą. Pomyślała o swoim ojcu,
którego matka przed nią ukrywała, o tym że przez długie lata nie
wiedziała o Świecie do którego przynależała. Niczego nie była w
życiu pewna, tyle spraw dotyczących jej wciąż było niewiadomą.
„Całe twoje życie to jedno
wielkie pieprzone kłamstwo”.
Nocni Łowcy spojrzeli po
sobie. Mimy wszystkich mówiły, że jedynym wyjściem jest
powiedzenie Simonowi prawdy.
-Dobra, ale jeśli nie
uwierzysz i z krzykiem wyskoczysz przez okno to nie będzie nasza
wina – zaczął Jace patrząc na niego z pozornym spokojem, pod
którym kryła się złość. -Jesteśmy potomkami aniołów i ludzi,
Nocnymi Łowcami. Jak sama nazwa mówi wychodzimy w nocy i polujemy
niczym wampiry i wilkołaki – gdy Simon wzdrygnął się na te
słowa na ustach blondyna pojawił się arogancki, pełen wyższości
uśmiech.
Isabelle nie mogąc się
powstrzymać wybuchnęła śmiechem, jej bracia i przybrana siostra
też się zaśmiali.
Alec, którego cechowała
dojrzałość i pedantyczność powiedział:
-Nie mocz proszę pościeli w
rzeczywistości nie krzywdzimy ludzi, ale ich chronimy. Zabijamy
demony i Podziemnych, którzy złamali prawo.
-Po jego minie wnioskuję, że
pościel jest już dawno mokra – powiedział Jace. - Ale chyba
najlepsze jest to, że zeszłej nocy byłeś zminiaturyzowana wersją
siebie, czyli szczurem.
Simon przepełniony
upokorzeniem i zdezorientowaniem podniósł się z łóżka, mówiąc:
-Co ?! Jezu, jesteście jacyś
chorzy. Powinniście się leczyć albo ograniczyć proszki - gdy
Clary próbowała do niego
podejść zatrzymał ja gestem ręki i słowami – Nie chcę mieć z
tobą nic wspólnego. Chcę tylko jak najszybciej z tond spadać.
-Wierz mi też tego chcę –
odezwał się Jace stając na drodze Przyziemnego. - Ale to nie takie
proste. Musisz zostać tu do czasu aż Hodge, nasz nauczyciel cię
zbada i pozwoli wyjść.
Simon zrobił krok do przodu,
ale Alec dołączył do Jace'a co skutecznie zablokowało mu
przejście.
-Nie możesz sobie iść –
powiedział najstarszy. - Coś co wczoraj wypiłeś może mieć
jakieś skutki uboczne i być zagrożeniem dla twojego zdrowia.
-Niepożądanym skutkiem
ubocznym jest to, że znów się powiększył – rzucił Wayland
złośliwe. - To albo go zwiążemy żeby nie mógł zwiać albo ktoś
będzie go niańczył dopóki Hodge nie wróci.
-Alec nie może bo ma mnie
dziś uczyć – powiedział szybko Max rezerwując brata dla siebie.
-Ja mogę go maksymalnie
związać i uciszyć – zarządzał znów Jace. - A Clary, nie to
nie najlepszy pomysł. Więc Izzy oprowadź proszę naszego drogiego
gościa po Instytucie.
Przesadzony, diaboliczny
uśmieszek przyniósł pożądany efekt, Simon wzdrygnął się.
-A co z wiadomościami z
Clave? - zapytał Alec. -Może byśmy je chociaż przeczytali.
-Dokładnie, może to coś
ważnego – zgodziła się Clary. - Max możesz się zająć Simonem
przez jakiś czas. Może pokażesz mu swoją kolekcję książek
-poprosiła.
-Ale przecież, ja tez
powinienem wiedzieć o co chodzi! - zaprotestował dwunastolatek. -
Przecież przechodzę szkolenie...
-Max jesteś jeszcze za młody,
to poważne sprawy – powiedział Alec ganiącym tonem.
-Jestem na tyle dorosły, że
Hodge mi ufa i to mnie poprosił żebym wam powiedział!- powiedział
dotknięty chłopiec.
-Nie rób problemów tam gdzie
ich nie ma. Nie możesz i już – Isabelle zakończyła dyskusję i
razem ze starszym bratem wyszła. Jace zawahał się, ale też
opuścił salę wiedząc, że Clary skutecznie podniesie Maxwella na
duszy.
Dziewczyna dostrzegła błysk
łez w ciemnych oczach najmłodszego z towarzystwa.
-Jesteś już dorosły i
bardzo dojrzały, ale oni tego nie rozumieją – zaczęła łagodnie.
- Oni byli tak samo traktowani przez rodziców, też nie mieli
swobody. Poza tym teraz masz bardzo odpowiedzialne zadanie, musisz
przypilnować Simona. Jak będzie próbował zwiać to oficjalnie
pozwalam ci go obezwładnić. Potraktuj to jako egzamin żołnierzu.
Chłopiec mając zadanie do
wykonanie uspokoił się. Clary wiedział, że gdy postawi przed nim
wyzwanie, Max zrobi wszystko żeby udowodnić swoją wartość i nie
zawieść.
-Tak jest generale! - krzyknął
salutując i stukając piętą.
Clarissa z pewnością, że
chłopiec czuje się już dobrze pobiegła za resztą.
Jace, Alec i Isabelle byli już
przed drzwiami biblioteki gdy rudowłosa do nich dołączyła. Razem
weszli do ogromnego pomieszczenia i w momencie postrzegli dwie białe
koperty na długim stole.
Blondyn był przy nich
tradycyjnie pierwszy.
-Która pierwsza od Clave czy
od rodziców? – zapytał.
-Od Clave – powiedzieli
wszyscy zgodnie.
Jace jednym sprawnym ruchem
rozerwał kopertę. Wyjął i rozłożył białą kartkę formatu A4.
Zaczął czytać litery
napisane schludnym, pochyłym pismem a reszta wstrzymała oddech z
szokiem.
ɤɤɤɤɤɤ
Witajcie. Jak widzicie wróciłam z małym, kilkudniowym poślizgiem. Rozdział dzisiejszy, cóż pozostawia wiele do życzenia. Wybaczcie, ale nie potrafiłam naskrobać niczego lepszego a lepsze to niż nic. Gify dodam i błędy poprawię wieczorem. Co do konkursów to poszło mi dobrze, wyniki było spoko a przeszłam dalej tylko z WOS-u.
Zapraszam was na mojego instagrama: http://instagram.com/ancyk_cyk . Obserwujcie i wciskajcie serduszka, żeby wiedzieć na bieżąco co u mnie.
Czytasz, zostaw po sobie komentarz.
To wiele dla mnie znaczy.
Pozdrawiam, Ańćć.