niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział XX Szczegóły

Nocni Łowcy!
W związku z licznymi zamieszkami i powstaniami szczególnie w Idrisie, Europie i Azji, o których większa część z was niestety już wie, Najwyższa Rada Clave zmuszona jest do ogłoszenia stanu nadzwyczajnego i stanu gotowości bojowej.
W związku z powyższym NRC wydaje następujące oświadczenia:
  • Każdy pełnoletni Nocny Łowca, pełnoprawny członek Clave zostaje zobligowany do stawienia się w siedzibie głównej w możliwie jak najkrótszym czasie.
    (W przypadku niedyspozycji np. zdrowotnej należy poinformować o tym pisemnie)
  • Każdy Podziemny i uzbrojony Przyziemny stanowi bezpośrednie zagrożenie. Należy zachować szczególną ostrożność w kontaktach z innymi rasami. W razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa dopuszcza się użycie środków wyjątkowych – będą traktowane jako samoobrona.
  • Surowo zabrania się wszelkich kontaktów z rebeliantami i osobami zamieszanymi w powstania i walki. Jest to traktowane jako spiskowanie przeciwko Clave i udział w powstaniu.
  • O niepokojących zachowaniach, sytuacjach i osobach wzbudzających podejrzenia należy bezzwłocznie powiadomić Clave.
  • Od tego momentu należy szczególnie zwracać uwagę na stan uzbrojenia i wyposażenia, zwłaszcza na ilość broni. Rebelianci podejrzani są o kradzieże i przywłaszczenia broni nefilim, w związku z czym zaleca się na bieżąco kontrolować stan wyposażenia.

Każda niesubordynacja i złamanie lub niepodporządkowanie się powyższym zasadom będzie postrzegane jako zdrada stanu i surowo karane.
Z poważaniem
Najwyższa Rada Clave
Minister Bezpieczeństwa

Jace powoli odłożył list na stół, jednak podobnie jak reszta nie przestał się w niego wpatrywać.
-Wow. Środki wyjątkowe? - zdziwiła się Izzy. - Musi być naprawdę gorąco. Ostatni raz gdy można było używać środków wyjątkowych zakończyło się to chyba wojną z Kręgiem.
-Strasznie ogólny ten list. Napisali tyle informacji jakby już im palili siedzibę – narzekał Jace. - Mogli by napisać jakieś szczegóły. Mogę się założyć, że Robert i Maryse też będą oszczędni w słowach.
-Pomijając fakt, że pewnie napiszą to samo powtarzając tysiąc razy „uważajcie na siebie” i „to niebezpieczne” - dodała Isabelle.
-Otwieramy? - zapytał Jace biorąc do ręki kopertę.
-Chwileczkę – poprosił Clary. -Simon jest Przyziemnym. Chyba powinniśmy go wypuścić zanim oskarżą nas o konspirację...
-Bez obaw. Simon raczej nie jest niebezpieczny ani uzbrojony – powiedział Wayland ze złośliwym uśmieszkiem. - Nie wygląda mi też na rebelianta.
-A Maja i Luke? Powinni wiedzieć – kontynuowała Clarissa.
-To ryzykowne spotykać się z wilkołakami – stwierdził Alec. - Clary, naprawdę nie warto. Oni pewnie już wiedzą.
Jace tym razem już bez pytania rozerwał mniejszą, również białą kopertę. Były w niej dwie zgięte na pół kartki. Jedna miała format A4, druga była znacznie mniejsza. Jace z nadzieją otworzył każdą z nich. Rozczarował się gdy jedną z nich napisali Robert i Maryse a drugą matka Clary. Sam nie wiedział czemu wciąż liczył na jakieś wieści od swojej biologicznej rodziny. Szczerze wątpił by ktokolwiek z jego dalszej rodziny wiedział o jego istnieniu. Gdy w dzieciństwie mieszkał z ojcem na uboczu, bez sąsiadów i przyjaciół nie znał wielu ludzi, Swojej matki praktycznie nie pamiętał, miał 5 lat gdy zmarła. Każde wspomnienie o niej było mgliste i odległe, oprócz jednego szczegółu. Niesamowitych złotych oczu wpatrujących się w niego zawsze z tą samą mieszanką miłości i niepokoju.
Jego ojciec Michael Wayland nie należał do ludzi szczególnie rozmownych ani też wylewnych, dlatego syn nie dowiedział się od niego zbyt wielu rzeczy zanim 7 lat temu wyszedł z domu i już nie wrócił. Mimo iż szanse na kontakt z biologiczną rodzina były na Jace'a bardzo niewielkie znów poczuł falę zalewającego go rozczarowania i smutku. Zapłonęła w nim także zazdrość. Lightwoodowie może i nie byli idealną rodziną, ale mieli siebie nawzajem. Clary i Jocelyn też nie miały najlepszej relacji, zwłaszcza patrząc przez pryzmat niedawno odkrytych tajemnic, jednak na pewno darzyły się miłością i nie były zupełnie samotne. Dodatkowo Clary miała jeszcze Luka, Natalie i Maię.
Jace od dawna nie miał nawet tego. Był przybranym synem i bratem a to nie to samo. Chodź nie powinien narzekać na miejsce i rodzinę w której się znalazł to zawsze czuł się gorszy, niechciany.
Może i był jednym z najlepszych Nocnych Łowców i świetnym zabójcom demonów, ale wciąż był dzieckiem, człowiekiem
Z zamyślenia wyrwał go głos Izzy pochylającej się razem z bratem nad niestarannym pismem Roberta.
-Tssa. Praktycznie to samo. Dodali tylko, że mamy uważać na siebie a szczególnie na Maxa i że czekają na Aleca w domu państwa Penhallow.
-Powinniśmy mu powiedzieć – przyznał niechętnie Alec, zawsze rozsądny i odpowiedzialny.
-Clary może ty mu to przekażesz? - zapytała czarnowłosa.
Gdy nie doczekała się odpowiedzi cała trójka spojrzała w miejsce gdzie jeszcze przed minutą stała Clary.
-Pójdę jej poszukać. Mam tylko nadzieję, że nie zrobiła niczego głupiego – powiedział sarkastycznie Jace kierując się do wyjścia.
-To ja przejmę Simona. Trochę pozwiedzamy – powiedziała Izzy idąc w ślady przybranego brata.
-Idę się przygotować do podróży – mruknął Alec gdy stali już w drzwiach z nadzieją, że go nie usłyszą.


Ostatnim pomieszczeniem do którego wszedł Jace była sala muzyczna ulokowana na końcu głównego korytarza drugiego piętra. Ujrzał drobną sylwetkę i burzę rudych włosów tradycyjnie przy oknie. Clary pewnie wybrała ten pokój z nadzieją, że tutaj nikt jej nie znajdzie. W sumie miała sporo racji, blondyn przemierzył prawie całą mieszkalną część Instytutu zanim znalazł się tu. Lubił tu przebywać, ponieważ zazwyczaj był tu sam z pianinem, muzyką, świetną akustyką i własnymi myślami. Znajdowały się tutaj jeszcze inne sprzęty i instrumenty, jednak Jace uwielbiał fortepian i pianino.
Podszedł do niej. Lata treningów i praktyki w zawodzie mordercy sprawiły ze jego kroki były ciche jakby się skradał nawet jeśli tego nie robił.
Gdy niezauważony znalazł się z jej plecami, nie mógł się powstrzymać. Położył jej dłonie na ramionach jednocześnie mówiąc głośne BU!
Zaśmiał się gdy Clary podskoczyła i krzyknęła z zaskoczenia. Nie odwracając się wymierzyła mu solidny cios z łokcia w żebra. Mimo, że naprawdę zabolało nie przestał się śmiać.
-Masochista – mruknęła Clarissa patrząc na niego. - Wayland, kiedyś naprawdę nie wytrzymam i będę musiała cię zabić.
-Możesz próbować – zadrwił Jace. - Powodzenie życzę.
Gdy wzięła głęboki oddech i nie odpowiedziała na zaczepkę, chłopak uspokoił się.
-Tak nagle wyszłaś. Coś się stało? - zapytał tym Wayland z troską.
Clary bez słowa, otworzyła zaciśnięte w pięść palce i podała mu małą karteczkę papieru.
Jace czytając z każdym słowem coraz bardziej marszczył brwi.

Clarisso,
muszę zrobić coś ważnego. Wybacz mi.
Proszę o nic nie pytaj i nie próbuj mnie szukać.
Przepraszam jeśli nie wrócę. Dbaj o siebie i uważaj. Robi się coraz niebezpieczniej.

                                        Bardzo Cię Kocham,
                                          Mama.

-Tylko tyle? To dziwne -stwierdził Jace. - Wiesz o co chodzi?
-Nie mam zielonego pojęcia – odparła Clary wpatrując się w panoramę Manhattanu.
-Spróbujesz się dowiedzieć? – zapytał znów blondyn.
-Sama nie wiem. Ty pewnie radziłbyś mi zrobić wszystko nawet jeśli to niebezpieczne i głupie. Ale może lepiej pozwolić jej odejść.
Clary westchnęła ze smutkiem. Odwróciła się na pięcie i usiadła przy pianinie przodem do klawiszy, tyłem do przyjaciela.
Jace, który praktycznie nie miał rodziców, nie mógł się z nią zgodzić. Znał ból straty i nie nikomu go nie życzył.
-Clary, wiesz, że najgorszą rzeczą jest pozwolić odejść komuś kogo się kocha bez walki. Powinnaś chociaż spróbować.
Usiał obok niej, tak blisko, że ich ramiona i nogi stykały się na całej długości.
-Nie wiem co mam teraz zrobić... - zaczęła Clary a w jej głosie wyraźnie było słychać smutek i bezradność. - Ta dziwa wiadomość i jeszcze Simon mnie nienawidzi...
-Wiesz... Czasami faceci sami nie wiedzą czego chcą. - Jace próbował ją pocieszyć. - Więc, kiedy facet mówi, że cię nienawidzi to może wcale cię nie nienawidzi albo rzeczywiście cię nienawidzi albo...
Normalna osoba potrzebowała by chwili by zrozumieć pokręconą mowę Jace'a, ale Clarissa załapała wszystko od razu. Może nie była normalna? A może po prostu znała Jace'a Waylanda Lightwooda lepiej niż samą siebie.
-Wiesz, chyba tyle mi już wystarczy – przerwała mu w połowie zdania. - Czuję się bardziej zdezorientowana niż wcześniej. Jace, przykro mi to mówić, ale psychologa raczej z ciebie nie będzie...
-Ej! - blondyn przerwał jej w odwecie udając urażonego. - Jak możesz tak mówić?! Właśnie wszystkie moje plany zawodowe legły w gruzach. Wielkie dzięki.
Gdy dziewczyna nie odpowiedziała mu w podobnym, ironicznym tonie, ba! Wcale mu nie odpowiedziała, wyznał:
-Chciałem cię pocieszyć, ale skoro i tak mi się nie udało to powiem ci prawdę. My faceci nie jesteśmy tak przewrotni i pokręcenie jak wy kobiety. Więc, jeśli koleś mówi, ci że cię nienawidzi to na 90% tak właśnie jest. No, dobra, na 99%.
Gdy rudowłosa zaśmiała się cicho kamień spadł z pozornie zimnego serca Jace'a. Udało się, poczuła się lepiej.
Clary odrobinę zmieniła pozycję na miękkim stołeczku i prawdopodobnie przez przypadek otarła się o niego w kilku miejscach.
Spojrzał w jej oczy, lecz po chwili spuścił wzrok na klawisze pianina. Z nabożną czcią przejechał długimi, kościstymi palcami po białych i czarnych przyciskach. Nie mógł i nie chciał walczyć z pokusą zagrania dla niej pewnej piosenki. Sam uwielbiał ten utwór, za każdym z wielu razy kiedy go grał myślał tylko i wyłącznie o Clary. Pewnie dlatego, że tekst opisywał jego uczucia względem tej niesamowitej, rudej dziewczyny. ( >>Piosenka<<)
Zaczął grać. Jego palce, stworzone do pianina, z łatwością trafiały w odpowiednie klawisze. Czyste dźwięki tworzyły piękną melodię. W myślach Jace dodał słowa, tak ważne dla niego, mając nadzieję, że kiedyś odważy się wypowiedzieć je na głos.
Clary przymknęła oczy rozluźniając się i rozkoszując muzyką. Wszystkie jej troski i zmartwienia zostały zdmuchnięte jakby zwiędłe liście przez wiatr tej piosenki.
Oboje poczuli się lekko, ich serca przepełniło szczęście.


Jace zagrał ostatni raz refren i zebrał się na odwagę by dołączyć do niego słowa:
-There's only one thing to do
Three words for you I love you
There's only one way to say
Those three words and that's what I'll do, I love you. *
Jego głos był czysty, melodyjny i równie piękny jak muzyka, która wypływała spod jego palców. Ale w tamtym momencie nie głos, nie melodia a słowa zwróciły uwagę Clary. Czuć było w nich prawdziwe emocje. Jakby na zaproszenie magicznych słów „I love you” przysunęła się by być jak najbliżej niego. Jego pięknego ciała, niesamowitych oczu, słodko-sarkastycznego charakterku i jego ust. Jego ust, które właśnie wyznawały jej miłość. Nagle zapragnęła je pocałować. Przeszło jej przez myśl dlaczego nie chciała tego wcześniej albo czemu w przeszłości ukrywała tą chęć.
Gdy skończył śpiewać, spojrzał jej w oczy. Zatonęła w bezkresnym morzu płynnego złota.
Jace najwyraźniej też zapragnął ją pocałować, bo już sekundę później zniwelował odległość dzielącą ich usta do zera. W końcu to zrobił. I to było tak wspaniałe jak sobie wyobrażał a nawet bardziej.
Najpierw pocałunek był delikatny, słodki i lekki niczym wata cukrowa. Ale po chwili emocje, które Jace tłumił w sobie tak długo w końcu znalazły ujście. Objął bladą szyję Clary obiema rękami, przyciągając ja jeszcze bliżej i rozchylając usta. Ona zaś wsunęła dłonie w jego włosy i odwzajemniała każdy detal pocałunku.


*Refren piosenki 1,2,3,4 by Plain White T's


ɤɤɤɤɤɤ

I jak zaskoczenie? Zadowoleni? Ciekawi co dalej? Ja trzy razy tak!
Szczególnie zdziwiona jestem długością rozdziału, bo to ponad 1750 słów !
Moment poprzedzający pocałunek trochę bardzo chaotyczny, ale chyba jesteście mi to w stanie wybaczyć ;)

Nie mam zielonego pojęcia kiedy następny rozdział. Nie chcę też nic obiecywać, jeśli nie jestem pewna czy spełnię tą obietnicę. Mam już najważniejsze wydarzenia do końca pierwszej części (tak, spontanicznie zdecydowałam się podzielić opowiadanie) W sumie cieszę się że dopiero teraz napisałam ten rozdział, bo kto wie co wymyśliłabym wcześniej. A z tego pomysłu jestem bardzo zadowolona.

Czytasz, zostaw po sobie komentarz.

To bardzo wiele dla mnie znaczy.

Czekam na wasze opinie, Ańćć

10 komentarzy:

  1. boskie, boskie, boskie w końcu dodałaś nowy hura :D
    Czekam na next :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! :D Uwielbiam to opowiadanie i baardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam nowy rozdział. C:
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział niesamowity. <3333
    Czekam na NEXT!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. *.* szybciutko next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam w jeden wieczór wszystkie rozdziały, gdyż normalnie nie mogłabym usnąć.
    Pomysł na fabułę mnie zachwycił, a wykonanie... Chyba nie znam takiego słowa, które dostatecznie wyraziłoby mój zachwyt, jestem tym opowiadaniem zauroczona.
    W tym tygodniu przeczytałam wiele różnych opowiadań (po książce czuję niedosyt), ale z ręką na sercu mogę stwierdzić, że Twoje jest najlepsze.
    Fabuła, która zaciekawi + niesamowite wykonanie + estetyka bloga (która moim zdaniem również jest bardzo ważna, gdy prowadzi się bloga) = moja miłość do Ciebie i Twojego opowiadania. xD
    Tak więc, bez żadnych oporów mogę powiedzieć, że jestem stałym czytelnikiem tego bloga.
    Pozdrawiam cieplutko i życzę wiele pomysłów na to opowiadanie, by nigdy się nie skończyło,
    Ann Fitxz

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział był wspaniały i myślę, że każdy się ze mną zgodzi. Natomiast ja w pełni zgadzam się z Ann Fitxz, że po przeczytaniu wielu opowiadań na temat rzecz jasna (i nie tylko) Darów anioła to właśnie twoje jest najlepsze i nie mówię tego tylko jako zagorzała fanka tej serii, ale też jako w pewnym sensie "pisarka", a w moim świecie bardziej odpowiednim słowem jest "rajterka".

    Wątki w twoim opowiadani wspaniale się ze sobą łączą, ale najbardziej podoba mi się twoje boskie (ostatnio nadużywam tego słowa :D ) odwzorowanie postaci, za co naprawdę wielbię każdego pisarza i blogera. Powoli zaczyna mi się kończyć dobór słów. Ech!

    (przegląda słownik)

    Kurcze nic ciekawego nie widzę!

    Dobra ,a tak na dobre zakończenie to czekam na dalszy ciąg, a ostatnie słowo wspaniałości to niech będzie po prostu OSOM! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Blog naprawdę niesamowity i ten twój TALENT...<3<3<3
    Zasługujesz na... LIEBSTER AWARD !
    Więcej: http://w-kazdym-z-nas-plynie-dzika-krew.blogspot.fi/2015/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Osz kurcze !!!
    Dopiero co zaczęłam czytać tego bloga i już go pokochałam...
    Niedawno zaczęłam czytać serie Dary Anioła i czekam na trzecią część. Ale zanim ją dostanę chciałam sobie poczytać kilka blogów. I szczerze mówiąc znalazłam ich kilka, ale twój jest najlepszy. Dużo uczuć wkładasz w pisanie i to idzie zauważyć jak się czyta.
    Jesteś urodzoną pisarką. Stworzoną po to, aby umilać ludziom każdy dzień ( jak wesoło :D )
    Czekam na next, bo jestem strasznie ciekawa co będzie dalej... Tak bardzo chciałam tej scenki z pocałunkiem, a jak do niej doszło to nie wiem co dalej.
    Clary i Simon to mogliby być przyjaciółmi. Tak bynajmniej ja myślę, ale to twoje opowiadanie nie będę niczego i narzucać.
    Jace taki kochany. Z każdym rozdziałem jego serce robiło się bardziej otwarte na Clary.
    Kocham blog i z niecierpliwością oczekuję nexta <3
    - Anonimek

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie piszesz. Historia wciąga i nie można się od niej oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Obserwuje i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie u mnie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Czytasz, zostaw po sobie komentarz.
To bardzo wiele dla mnie znaczy, sprawia, że się uśmiecham i motywuje.
Z góry DZIĘKUJĘ <33